Bieganie w 2017 roku- Podsumowanie

bieganie

Bieganie w 2017 roku- Podsumowanie.

To był rok pełen wrażeń. Nie zabrakło sukcesów, jak i porażek.

Jak duże postępy udało się uczynić?

Schudłem  18 kilogramów. Z 92 kg w kwietniu do 74kg w październiku.

Od kwietnia do listopada, poprawiłem czas na dychę o prawie 9 minut. Z 44:04 do 35: 25 w listopadzie. Choć do życiówki z 2015 roku nawet się nie zbliżyłem.
Zrealizowałem swoje największe marzenie: złamałem 3h w maratonie!
Zdobyłem nową życiówkę na dystansie 21 095m.

W liczbach* wyglądało to następująco:

Przebiegnięty dystans: 1817,3 km
Czas: 132h 19min 38sek
Liczba treningów: 161
Średnia odległość: 11,36 km
Spalonych kalorii: 147 800kcal
*wartości z zegarka, nie obejmują treningów bez zegarka

Zawody:

5x 5km (SB 17:29)
6x 10km (SB 35:25)
1x półmaraton (PB 1:18:06)
1x maraton (PB 2:57:23)

Jak to wyglądało od samego początku 2017 roku?

Styczeń (120km)

Jak to zawsze bywa w nowym roku, ogromna dawka motywacji, żeby coś zmienić. Zacząłem ambitnie biegać kilka razy w tygodniu. Może nawet by coś z tego było.. trening szedł nieźle, bieganie cieszyło nawet w sporym mrozie, ale.. przyszedł sezon narciarski i bardzo szybko bieganie odeszło w zapomnienie…
Ostatni trening w styczniu wykonałem 22.01 i od tego czasu nic..
Moja druga wielka pasja- narciarstwo.
Moja druga wielka pasja- narciarstwo.

Luty (10km)

Wpadł jakiś jeden przypadkowy trening. Brak motywacji, chęci. Wybiłem się z rytmu biegowego, do którego nie tak łatwo było wrócić. Ehhh.

Marzec (0km)

Zupełnie się pogodziłem z tym, że sezon wiosenny przepadł całkowicie. Waga kosmiczna, ponad 92 kilogramy. W ogóle nie myślałem o bieganiu.

Kwiecień (75km)

Potrzebowałem silnego bodźca, żeby ruszyć z miejsca. I jest. Oto on! Zmiana pracy. Takiego właśnie silnego bodźca potrzebowałem. Od razu ruszyłem ostro z miejsca.
Rozpocząłem od sprawdzenia „formy”, której nie było, podczas biegu Oshee 10km (bieg towarzyszący Orlen Warsaw Maraton). Czas 44min 4sek. Można było się tego spodziewać, choć i tak byłem wtedy zadowolony.
Wiedziałem w jakim punkcie się znajduję i w którą stronę iść. Do końca miesiąca biegałem praktycznie codziennie. W końcu bieganie zaczęło sprawiać mi przyjemność, choć początki wcale nie były łatwe. Czułem, że się toczę, a nie biegnę. Było wiele porażek, zawodów, powrotów „z niczym”, ale się nie poddawałem.
Bieg Oshee 10km
Bieg Oshee 10km- czas 44:04, waga 94kg. Ale pączek ze mnie na tym zdjęciu 🙂

Maj (220km)

De facto sezon wiosennych zawodów się już kończył, a ja dopiero wszedłem w regularny trening. Biegałem mądrze, po woli budując formę. 2-3 dni treningowe i dzień wolny. Żadnych zawodów, rywalizacji- skupiłem się całkowicie na pracy u podstaw, czyli budowaniu bazy treningowej. Nie było jeszcze sensu sprawdzać formy, bo jeszcze nie nadeszła.

Czerwiec (180km)

Do połowy czerwca niczego nie zmieniałem, kiedy nadszedł dzień próby. Wybrałem bieg ”W pogoni za żubrem” w Niepołomicach pod Krakowem na krótszym dystansie (do wyboru 8km lub 15km). Zwyczajnie uważałem, że nawet na dyszkę nie jestem jeszcze gotowy. Zawody ukończyłem na 20 miejscu. Średnie tempo 3:50, to i tak już znacznie lepiej niż prawie 4:30 podczas dyszki dwa miesiące wcześniej.
Bieg pozwolił mi uwierzyć w siebie i swoje możliwości. Wiedziałem, że się da- przecież moja życiówka na dychę to 34:20 z 2015 roku.
Bieg w Pogoni za żubrem
Bieg w Pogoni za żubrem

Lipiec (297km)

Cały miesiąc regularnego biegania. W trening wplatałem zabawę biegową, ale bieżni nie odwiedzałem. Głównie bieg w narastającym tempie, bieg ciągły i zabawa biegowa.
Pod koniec miesiąca Bieg Powstania Warszawskiego. Wynik 36:08. W 3 miesiące zszedłem 8min! Kto powie, że się nie da? Najważniejsza jest regularność! Dążenie do celu przyniosło efekty.
W głowie pojawił się pomysł na maraton i zrealizowanie życiowego marzenia- złamanie 3h na królewskim dystansie. Wybór padł na październikowy maraton w Poznaniu. Lekko zmodyfikowałem trening. Jednostki 10km zastąpiłem 15km, a cotygodniowe długie wybieganie to must have!

Sierpień (302km)

Rekordowy miesiąc pod względem przebiegniętych kilometrów. Przygotowania do maratonu szły pełną parą. Ania jeździła na rowerze, a ja przy niej biegłem. Zawsze mogłem napić się wody i liczyć na jej wsparcie.
W sierpniu zaliczyłem też swoje pierwsze zwycięstwo, podczas lokalnego Biegu Cichociemni 44′ oraz 3 miejsce podczas I Biegu Szlakiem Doliny Wisły.
Wszystkie te sytuacje zmobilizowały mnie do powrotu do regularnego prowadzenia blogu, który świecił pustkami od ponad roku.
I Bieg Szlakiem Doliny Wisły
I Bieg Szlakiem Doliny Wisły

Wrzesień (215km)

Dalej regularne bieganie 15km odcinków + kilka dłuższych biegów. 18 aktywności w 30 dni. W tym tylko jedne zawody sztafetowe: Warszawa Business Run.

Październik (122km)

Najważniejszy biegowy miesiąc w roku, miesiąc próby. Już 1.12 wziąłem udział w Silesia Półmaraton, osiągając życiówkę na tym dystansie. Niestety bardzo mocno stłukłem stopę przez co przez kolejne tygodnie, zamiast realizować bezpośrednie przygotowanie przedstartowe, leczyłem stopę okładając lodem i smarując maściami. Na szczęście wyleczyłem się przed Poznań Maraton i kolejna życiówka, tym razem na królewskim dystansie. Wielkie marzenie się spełniło, dzięki ciężkiej i regularnej pracy. Później biegania też nie było zbyt wiele.
18. PKO Poznań Maraton
18. PKO Poznań Maraton

Listopad (206km)

Przed 11.11 zrealizowałem tylko 3 treningi, po czym wypoczęty wystartowałem w Biegu Niepodległości, uzyskując najlepszy wynik w tym roku na dystansie 10km- 35:25. Później już biegałem codziennie, dosłownie codziennie!

Grudzień (100km)

Codzienne bieganie przez drugą połowę listopada odbiło się na zdrowiu. Nabawiłem się kontuzji- kolano biegacza. Przez pierwszą połowę grudnia w ogóle nie biegałem. Odbyłem 4 zabiegi falą uderzeniową. Później też nie było lepiej. Niby biegałem, ale mocno zapobiegawczo.
I tak wszedłem w nowy rok. Z niewyleczonym całkowicie kolanem. I byle do wiosny!