Bieg Cichociemni 44′- Relacja

Są takie dni kiedy trzeba zrobić szybki trening. Można więc iść na bieżnie i robić interwały czy inny trening. Niestety nie zawsze łatwo nam przychodzi wejście na wyższe tempo. Jako, że miałem na niedzielny poranny trening zaplanowane szybsze bieganie, postanowiłem wystartować w jakiś zawodach. Rywalizacja najbardziej mnie motywuje do podkręcenia tempa i utrzymania do samego końca. Tak znalazłem II bieg Cichociemni 44’ w zasadzie niedaleko od domu. Start umiejscowiony był przy leśniczówce w Woli Grzybowskiej, meta przy kaplicy w Ossowie. Trasa biegu miała 7,2 km i wiodła duktem leśnym, a uczestnictwo było za darmo. Bieg miał za zadanie upamiętnić dziewięćdziesięciu jeden żołnierzy cichociemnych poległych w Powstaniu Warszawskim.

Start zaplanowany był na godzinę 9:30. Nie zapisałem się wcześniej, ponieważ była możliwość zapisów w biurze zawodów. O godzinie 8:30 zawodników można było policzyć na palcach jednej ręki. Na szczęście wraz z upływem czasu sytuacja się zmieniała, a zawodników przybywało. Podczas zapisów każdy zawodnik otrzymywał bardzo fajną przypinkę z logiem Polski Walczącej. Jako, że bieg był niewielki nie było potrzeby korzystania z numerów startowych. W oczekiwaniu na start grała muzyka wojskowa z czasów powstańczych.

Na starcie stanęło ponad stu trzydziestu zawodników. Start nastąpił z linii narysowanej patykiem z dziesięcio-minutowym opóźnieniem, tak aby każdy mógł zdążyć dotrzeć. Ruszyliśmy dość spokojnie w tempie 3:50 Bieg prowadził leśniczy na motorze crossowym, zaś za nim jechało Porshe Cayenne z głośnikami na dachu i fotografem w bagażniku. Dzięki temu całą drogę biegliśmy w rytm muzyki wojskowej. Trasa wiodła przez poligon wojskowy, szutrową drogą. Tempo biegu wydawało się zdecydowanie zbyt wolne i już na trzecim kilometrze uciekłem od grupy. Ucieczka okazała się być sukcesem, ponieważ po samotnym biegu dotarłem do mety na pierwszym miejscu z kilkuminutową przewagą nad kolejnym zawodnikiem. Było to moje pierwsze zwycięstwo w kategorii open.

Na mecie wszyscy otrzymali pamiątkowe nagrody. Natomiast pierwsze dziewięćdziesiąt jeden osób otrzymało wyjątkowe, spersonalizowane medale z imionami bądź ksywkami cichociemnych.

Start oddalony był od mety o całą długość trasy (bieg był z punktu A do B). Jako, że biegliśmy przez las w linii prostej, udało mi się być szybciej na mecie, niż Ania przejechała samochodem (drogą było ponad dwadzieścia kilometrów). Jednak człowiek może biec szybciej, niż jechać samochodem 🙂

Bieg dla mnie wyjątkowy i niepowtarzalny. Pierwsze zwycięstwo po samotnym biegu i dyktowaniu tempa. Zawody w ważnej i słusznej sprawie, jaką niewątpliwie jest pamięć o cichociemnych. Cieszę się, że pojawia się coraz więcej takich inicjatyw, które poprzez sport propagują pamięć historyczną.