Długo zastanawiałem się nad tegorocznym udziałem w Ultra Roztocze. Będąc w życiowej formie, nie traktowałem tego startu w kategorii wyzwania, tym bardziej że w zeszłym roku wygrałem. Jednak ze względów towarzyskich zdecydowaliśmy z Anią, udać się na Roztocze, dołączając do dużej paczki przyjaciół.
Przeczytaj też: Ultra Roztocze 2018- relacja
Wyjechaliśmy w piątek po pracy i wieczorem byliśmy już na miejscu. Pakiety odebraliśmy tego samego dnia i zostało już tylko przygotowanie ciuchów, sprzętu i odliczanie godzin do startu.
Pobudka 7 rano, dwie bułki z dżemem, toaleta i jedziemy do Józefowa na start. Po drodze jeszcze mała sprzeczka, czy start jest w Józefowie, czy w Suścu, ale szybko ogarnęliśmy prawidłową odpowiedź.
Przed startem okazało się, że zapomniałem czapki z daszkiem, a słońce nie dawało tego dnia za wygraną. Na szczęście Damian pożyczył mi swoją czapkę.. Dzięki Damian!.. I byłem gotowy do startu. Tym razem bez rozgrzewki, ale nie planowałem mocnego zrywu na początku trasy.
Ultra Roztocze Start!
Zgodnie z planem, spokojny start pozwolił na dogrzanie się na pierwszych kilometrach, prowadzących po asfalcie. Nikt nie wyrywa do przodu, biegniemy spokojnie po 4:13 w grupce około ośmiu osób.
Po zbiegnięciu do lasu Przemek Oleksy (2 msc. open w zeszłym roku) lekko szarpnął poniżej 4min/km, więc się z nim zabrałem i biegniemy razem przez las. Rozmawiamy, milczymy, potem znowu coś gadamy. Udało nam się uciec całkiem skutecznie, bo na długich prostych nie widzieliśmy nikogo za plecami.
Na ósmym kilometrze skręcamy mocno w prawo na Czartowe Pole. Tempo mocno spada (do 5:25/km) zbieg stromymi schodkami w dół, błotnista wąska ścieżka, schody do góry. Jeden z organizatorów krzyczy do nas, że ktoś się zgubił i czy jest okej, na co odpowiedziałem „My nic nie wiemy..” i lecimy dalej z Przemkiem bark w bark, ciesząc się z prowadzenia.
„Ktoś tu chyba w ch**a leci..”
Przebiegamy przez drogę, jesteśmy na 10km, obracamy się, ale dalej nikogo nie widać, jest dobrze! Kilkadziesiąt metrów przed nami widzimy jakiś biegaczy, Przemek mówi „Ktoś tu chyba w ch**a leci..” ale ja nic takiego nie zakładałem.. Chwilę później stwierdzamy, że to pewnie ktoś na rowerze.
Przemek zostaje lekko z tyłu, a ja dobiegam do biegacza przed sobą, zastanawiając się, co tutaj robi, skoro to ja jestem pierwszy i nikt nas (mnie i Przemka) nie wyprzedzał. Nawiązuję dialog:
-Cześć. Jaki dystans biegniesz? – zapytałem
-30km- odpowiada
-I który jesteś?- pytam
– Szósty.
-To ciekawe, bo ja jestem pierwszy, a nikt mnie nie wyprzedzał.- powiedziałem
-No chyba nie- odpowiedział zawodnik.
Wtedy już wiedziałem, że Przemek miał rację i jakieś jaja dzieją się na trasie. Wiedziałem też, że na pewno się nie zgubiliśmy, bo wspólnie nawigowaliśmy i pilnowaliśmy trasę.
Byłem wściekły, zły, nie mogłem w to uwierzyć.
Byłem wściekły, zły, nie mogłem w to uwierzyć. Jak to możliwe? Nie dałem za wygraną i mocno przyspieszyłem, co musiało się skończyć wielką bombą na końcowych kilometrach. Biegnę po 3:50-55, zdecydowanie za szybko jak na tak długi bieg po lesie.
Dobiegam do zawodników, wyprzedzam. Niektórzy są nawet całkiem zdziwieni, dlaczego jestem za nimi, skoro mnie nie wyprzedzali. Inni pytają, czy się zgubiłem albo gdzie jest ten biały (Przemek).
Na połówce kolejne zaskoczenie. Informacje na drzewach, żeby przygotować folię NRC do kontroli. Więc podczas biegu trzeba ściągnąć plecak, wyciągnąć folię NRC i pokazać na punkcie i potem znowu schować do plecaka. To pierwszy bieg, na którym w środku biegu, ktoś w taki sposób sprawdza stan wyposażenia. Tak jakby nie można było zrobić kontroli, takiej jak na wszystkich innych biegach.
„To jest bez sensu, każdy biegnie inną trasą..”
Wkurzony na punkcie krzyczę do organizatora: „To jest bez sensu, każdy biegnie inną trasą..” ale tylko burknął „Jakto..?” i pobiegłem dalej, nie tracąc czasu.
Dalej biegnę po pięknym roztoczu, ale jestem taki zły, że nie jestem w stanie skupić się na otaczającej przyrodzie.
Od 24km już mocno zdycham, tempo spada do 5min/km. Zbyt mocna pierwsza połowa i pościg skrajnie mnie zmęczyły. Nie mam siły, ani motywacji do biegu w tej nierównej walce.
Jem jeszcze trzeci, ostatni żel i truchtam do mety w tym tempie. Dopiero na 30km lekko przyspieszyłem i wpadłem na metę jako drugi, chociaż przez cały dystans nikt mnie nie wyprzedził. Jak to..?
Jestem zły.. Ktoś inny wziął mój tytuł, moje zwycięstwo. Ktoś inny otrzymał szampana zwycięzcy i to jego zdjęcie pojawiło się w social mediach.
Przemek wpada jako czwarty i dyskutujemy z organizatorem, że grupka sześciu zawodników, która była za nami skróciła dystans i nas wyprzedziła. Analizujemy wspólnie traki z zegarków i tak faktycznie się stało, że zamiast skręcić w prawo na Czarcie Pole, kilku zawodników pobiegło prosto (zaznaczone na czarno na moim traku poniżej), skracając trasę, wyprzedzając nas i zyskując sporą przewagę (oczywiście nie twierdzę, że zrobili to specjalnie).
„Osoby, które będą skracać trasę biegu..”
Zgodnie z zapisami regulaminu osoby te powinny dostać DNF:
„Osoby, które będą skracać trasę biegu oraz naruszać obowiązujące przepisy niniejszego regulaminu będą natychmiastowo dyskwalifikowane.”
Organizator wbrew własnemu regulaminowi postanowił inaczej i nagrodził na podium osoby skracające trasę. Naszą reklamację rozwiązał, stawiając mnie ex aequo na pierwszym miejscu, a Przemka ex aequo na drugim miejscu.
Mimo to czuję się oszukany. Wygrana w zawodach to niesamowita sprawa, którą ktoś mi odebrał, walcząc niezgodnie z regulaminem. W oficjalnych wynikach jestem drugi, Przemek czwarty, ludzie komentują, że to przecież nie ja wygrałem. Smutne.
Niestety raczej nie wrócę już na Ultra Roztocze, ale na pewno wrócę na Roztocze, które jest niesamowite!
AKTUALIZACJA 27.05.2019
Zapraszam do zapoznania się z kolejnym wpisem, rozwiązującym zaistniałą sytuację: Ultra Roztocze 2019- rozwiązanie sporu