Bieg Łosia 2019- relacja

Bieg Łosia 2019- relacja

W zasadzie to nie miało być tej relacji, bo o czym by tu napisać.. ale w każdych zawodach jest to „coś”, więc może warto?

Bieg Łosia..? Pierwsze słyszę. Bieg rozgrywany na dystansie ok. 17,4km w Kampinoskim Parku Narodowym. Piękne otoczenie przyrody, bieg w płaskim crossie. Kampinos to taka duża piaskownica, a że było bardzo sucho, to tym bardziej.

Na bieg Łosia zapisałem się w ostatni dzień najniższej opłaty startowej (70zł). Celem było przetarcie przed biegiem Ultra Roztocze, który pobiegnę 18.05 (tydzień po Biegu Łosia). Z reguły biegam po asfalcie, stąd bieg w Crossie jest dla mnie odskocznią i pozytywnym wzmocnieniem.

Na bieg przyjechaliśmy z Anią przed godziną 9, bardzo zmęczeni i niewyspani. Sobota była bardzo intensywna, przejechaliśmy 700km samochodem i wróciliśmy po północy do domu. Wiedziałem, że będzie to bardzo ciężkie 17km, tym bardziej że miałem ambitne plany, zająć miejsce na podium. I tak też się stało..

Start! – Bieg Łosia

Na starcie ustawiłem się w pierwszej linii. W zasadzie to sam się w niej ustawiłem przed wszystkimi zawodnikami. Nie chciałem jednak ruszyć, jak z procy, lecz spokojnie bez niepotrzebnych przepychanek.

Start Biegu Łosia
fot. Szymon Starnawski

Ruszyliśmy dość sporą grupką, która jednak bardzo szybko się przerzedziła. Już na trzecim kilometrze pokonanym w 3:40 zostaliśmy w trójkę. Trzymałem chłopaków i biegłem na trzeciej pozycji, nie chcąc forsować tempa. Mimo to nie biegło mi się komfortowo, czułem się najzwyczajniej zmęczony.

Panowie zmieniali się co jakiś czas na prowadzeniu, a ja utrzymywałem kilkumetrową stratę i podążałem za nimi. Dzięki temu nie musiałem skupiać się na trasie, która oznaczona była taśmami co 50m.

fot. Joanna Perchaluk

Półmetek – Bieg Łosia

W połowie wypiłem kubek wody i nastąpiło przełamanie (i to bynajmniej nie w moim samopoczuciu). Mateusz, który był drugi, podkręcił tempo o 10sek/km schodząc do 3:34/km. Od razu za nim ruszyłem i trzymałem pleców.

Pomimo tego, że w połowie trasy biegliśmy odcinek po garbach brukowej drogi, biegło mi się tutaj najlepiej. Widać, że nogi przyzwyczajone do asfaltu. Niestety kawałek dalej skręciliśmy znowu w las.

fot. Joanna Perchaluk

Cały czas trzymałem się za Mateuszem, czasem biegliśmy obok siebie. Starałem się nie forsować tempa i zachować jak najwięcej sił. Mimo to pokonywaliśmy kilometry w całkiem niezłym tempie 3:30-40/km.

Ostatnia prosta – Bieg Łosia

Przy tabliczce 2km do mety przepuściłem atak, mocno przyspieszając. Tempa dwóch ostatnich kilometrów to 3:13 i 3:08. Dzięki zrywowi uzyskałem na mecie przewagę 20 sekund i wygrałem cały bieg, ustanawiając nowy rekord trasy 1h 01min 26sek.

Myślę, że przy bardziej spokojnej sobocie i biegu z konkretnymi założeniami czasowymi, mógłbym powalczyć o złamanie godziny na tej trasie. Może jeszcze kiedyś mi się to uda.

A teraz czas skupić się na Ultra Roztoczu, gdzie będę bronił zeszłorocznego zwycięstwa. Trzymajcie kciuki!